Sztuka Relaksacji
"Daj sobie z nią spokój, nic z tego nie będzie." Zdanie to słyszałam niejednokrotnie, od różnych osób i specjalistów. Powiem szczerze, że również w swojej głowie... Łzy, strach i wiele wątpliwości, ale czy można poddać się kiedy TAK UROCZE stworzenie krzyczy o pomoc? Zawsze wtedy mówiłam sobie "kto jak nie ja". Tak, to są emocje dotyczące pracy z Cenną...
Kto jak nie ja... Przecież się nie poddam i jej nie zostawię. Cenna to czteroletnia klacz, która z człowiekiem za dużo do czynienia nie miała. Nie potrafiła chodzić na lince w najgorszym tego słowa znaczeniu. Brak szacunku do człowieka był u niej tak nasilony, że przez chwilę podejrzenia padły na problemy ze wzrokiem. Wzrok był w porządku, po prostu nie widziała problemu we wchodzeniu na człowieka. Samo dojście ze stajni na plac było niezłą siłownią dla mięśni jak i nerwów, dla nas obu. Cenna nie potrafiła iść prosto, skręcić, wchodziła na człowieka, obijała się o ściany, drzewa czy stojaki na placu. W dodatku potrafiła się szczurzyć i była gotowa do ataku. I tak, to ona jeszcze trzy tygodnie temu złamała mi palec, podczas tak prostej czynności jak robienie wcierki...
Powiedziałabym, że początki były trudne, ale jesteśmy razem około dwa miesiące i nadal do końca łatwo nie jest.
Zaczynaliśmy pracę standardowo od czyszczenia i pokazania, że z człowiekiem da się dogadać, od zwykłego chodzenia w kółko. Pierwsze trzy dni Cenna pociła się przy 20 minutowej próbie chodzenia w ręce po placu. Zupełnie nie rozumiała i nie potrafiła iść swoją ścieżką obok mojej - musiała wejść we mnie.
Jest to koń niesamowicie wrażliwy i wymagający, żadne mocniejsze metody nie przynosiły skutków, nagradzanie cukierkami również było słabym pomysłem - Cenna szybko zrozumiała co jest w dłoniach, jednak bez szacunku mogło się to skończyć brakiem palców.
Nie było zbytnio możliwości prowadzenia jej na kantarze - ciągnęła i uciekała. Ogłowie też było wyzwaniem - machała głową tak mocno, że była niebezpieczna dla siebie i otoczenia, podobnie było z halterem. Dlatego przepracować było trzeba wszystkie opcje i nadal pracujemy na różne sposoby. 🥰
Na chwilę została przeniesiona na kwaterę obok innych koni, żeby móc pracować w miejscu dla niej bezpiecznym - kolejna porażka.
W tym przypadku kluczowy okazał się trening relaksacji, który był specjalnie prowadzony na padoku z innymi końmi (nie do końca miłymi dla niej). Cenna nauczyła się nie tylko odprężać w mojej obecności (ROBIŁA TO GENIALNIE, SZYBKO ZAŁAPAŁA), ale budowała też zaufanie do mnie - musiałam ją w końcu "bronić" przed innymi końmi, żeby ona mogła się odprężać w spokoju.
Dosłownie kilka takich treningów i mogłyśmy zrobić to samo na placu przeplatając inne ćwiczenia i VOILÀ, oto otrzymaliśmy taki piękny obrazek: Cenna idąca, bez parcia na człowieka, skręcająca, myśląca, potrafiąca się zatrzymać, poczekać, przytulić bez wchodzenia we mnie.
Jeszcze sporo pracy przed nami. Dużym wyzwaniem jest także schodzenie z padoku - częściej wyrywa się i biegnie do stajni niż cierpliwie wychodzi. Problematyczne jest też zachowanie w stajni. Podczas obsługi jest zazwyczaj grzeczna, ale zdarza się, że nie patrząc dookołą wierci się i macha nogami. Nadal ma dni czy momenty, że idzie przed siebie nie patrząc, ale progres i obopólne zadowolenie są ogromne.
Cenna jest po wypadku, dlatego pracujemy głównie w stępie. Przechodzi kompleksową rehabilitację i już widać poprawy w ruchu, ale i tutaj przed nami jeszcze długa, nieznana droga.
Jak widzicie sposobów treningowych jest tyle co koni i jeszcze trochę. Ważne, żeby nie przejmować się porażkami, a wyciągać z nich wnioski i iść dalej. Jak coś nie działa to nie męcz siebie i konia, pomyślmy na spokojnie jak inaczej można do tego podejść. W końcu każdy znajdzie wspólną, DOBRĄ drogę 💕